Autor: Attila Mong/ korespondent CPJ w Europie
„Media bez wyboru” – w piątek 10 lutego te słowa można było przeczytać na pustej stronie „Gazety Wyborczej”, największego i najbardziej wpływowego dziennika w Polsce. W tym samym dniu komercyjne Radio ZET powtarzało cały dzień komunikat, przywołując skojarzenia z czasów PRL-u: „Nie usłyszycie dzisiaj żadnej naszej normalnej audycji”/…/”Protestujemy, by mogli się Państwo przekonać, jak będzie wyglądać Polska bez niezależnych mediów”.
Dziesiątki innych prywatnych mediów przyłączyły się do akcji; gazety i magazyny wstrzymały publikacje, portale zamieszczały czarne puste strony, radia i telewizje nie nadawały programów, wszystko po to, by zaprotestować przeciwko planom wprowadzenia podatku medialnego od reklam wynoszącego od 2 do 15 proc. w zależności od przychodu. W liście otwartym opublikowanym dzień przed protestem przez 43 wydawców i przedstawicieli organizacji medialnych, wezwano premiera Mateusza Morawieckiego do rezygnacji z planu opodatkowania, nazywając to „haraczem” i „wyjątkowo dotkliwym obciążeniem dla mediów”.
Dwa tygodnie później, 5 marca, miał miejsce kolejny protest dotyczący kwestii wolności prasy w Polsce – tym razem zainicjowany przez jedną osobę. Adam Bodnar, reprezentujący niezależny konstytucyjnie organ Rzecznika Praw Obywatelskich, zwrócił się do sądu o uchylenie decyzji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zezwolił państwowemu koncernowi paliwowemu na zakup dużego pakietu prasy regionalnej. Według doniesień prasowych, miesiąc wcześniej urząd zezwolił spółce PKN Orlen na kupno Polska Press, wydawcy tytułów i portali docierających łącznie do 17,4 mln osób. Zdaniem Bodnara, kupno Polska Press przez PKN Orlen od niemieckiej spółki Verlagsgruppe Passau oznacza katastrofę dla niezależnego dziennikarstwa w Polsce. Spółka „kontrolowana przez Skarb Państwa – a za jej pośrednictwem politycy sprawujący władzę – mogą uzyskać łatwy wpływ na całokształt działalności poszczególnych redakcji. W ten sposób mogą przekształcić wolną prasę, której cechą immanentną jest rzetelny i oparty na faktach krytycyzm wobec władzy publicznej i osób sprawujących funkcje publiczne, w zależne od tej władzy biuletyny informacyjne i propagandowe”- napisał w skardze do sądu, jak informowały media. Sąd rozpatruje teraz jego wniosek.
Zarówno proponowany podatek, będący obecnie przedmiotem konsultacji , jak i zakup Polska Press przez państwową spółkę były głównymi tematami przywoływanymi przez dziennikarzy i obrońców wolności prasy, którzy w marcu rozmawiali z przedstawicielami CPJ podczas misji informacyjnej przeprowadzonej z powodu pandemii COVID-19, za pośrednictwem połączeń wideo. Powiedzieli oni przedstawicielom CPJ, że rząd kierowany przez prawicową partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS), która nieznacznie wygrała drugą kadencję w 2019 roku, zmierza teraz do konsolidacji swojej władzy przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Jedną z taktyk w tej konsolidacji, mówili, jest pogorszenie warunków biznesowych, w którym działają – wciąż dynamiczne – polskie media prywatne. Wielu z nich ostrzegało przed erozją niezależnej prasy za pomocą metod zaczerpniętych od premiera Węgier Viktora Orbána: przymusowe zamykanie niektórych niezależnych mediów, przejmowanie innych przez rząd i celowe zniekształcanie rynku. “Wszystkie polskie media mają mówić jednym głosem, tak jak te chwalące Putina czy Orbana” – pisał redaktor naczelny Gazety Wyborczej Adam Michnik w Project Syndicate.
CPJ udokumentował podczas swoich poprzednich misji w 2018 i 2019 roku, iż od czasu dojścia PiS do władzy w 2015 roku, dziennikarze reprezentujący krytyczne podejście są celem oszczerczych kampanii prowadzonych przez prorządowe media, wytaczane są im procesy sądowe o zniesławienie przez polityków, firmy powiązane z państwem oraz przez instytucje (Gazeta Wyborcza ma na 60 takich procesów). Profesjonalni dziennikarze borykają się również z ograniczeniami w dostępie do informacji, ponieważ władze i politycy partii rządzącej często odmawiają udzielania wywiadów lub udostępniania oficjalnych informacji. Co więcej, państwowe firmy i instytucje zaprzestały prenumerowania krytycznych gazet, a państwowe reklamy są kierowane do prorządowych mediów. “Zawsze, gdy pracuję nad śledztwem dziennikarskim, muszę być przygotowana na to, że nie otrzymam żadnych oficjalnych informacji, a po opublikowaniu materiału muszę być przygotowana na to, że będę personalnie atakowana w mediach społecznościowych lub poprzez pozwy sądowe” – powiedziała CPJ Anna Gielewska, wiceprzewodnicząca Fundacji Reporterów, polskiej organizacji zajmującej się dziennikarstwem śledczym.
Partia rządząca wezwała również do, jak to określiła, “repolonizacji” mediów komercyjnych będących własnością międzynarodowych firm, w tym wpływowych portali informacyjnych, tabloidów, gazet regionalnych i stacji telewizyjnych, niektórych w rękach szwajcarsko-niemieckich i amerykańskich. Jak wcześniej udokumentował CPJ, projekt ustawy zawierający ograniczenia w finansowaniu firm medialnych przez zagraniczne podmioty jest gotowy od lat; rząd czeka na odpowiedni moment polityczny, aby wprowadzić go do parlamentu. W 2019 roku PiS próbował przygotować grunt, prowadząc kampanię w tej sprawie. Politycy partii rządzącej, w tym obecny premier, oskarżali media mające zagranicznych właścicieli o “ogłupianie Polaków” poprzez szerzenie “kłamliwej propagandy” opozycji.
Perspektywa “repolonizacji” wywołała krytykę międzynarodową, groziła awanturą z UE i spowodowała naciski dyplomatyczne ze strony byłych ambasadorów Niemiec i USA. Uginając się pod międzynarodową presją, zwolennicy “repolonizacji” nie wnieśli jeszcze projektu ustawy do parlamentu.
Po “repolonizacji”
Weteran polskiego dziennikarstwa śledczego Wojciech Cieśla, który pracuje dla Investigate Europe, transgranicznej organizacji dziennikarzy śledczych, powiedział CPJ, że w następstwie niepowodzenia wysiłków “repolonizacyjnych” polskie władze “zmieniły taktykę” i postanowiły wywierać presję na media przy pomocy “podejścia biznesowego”. Uważa on, że zarówno podatek od reklam, jak i przejęcie Polska Press prowadzą do tego samego wniosku. “Nie chodzi o to, czy jakieś medium jest polskie czy nie, ale raczej o to, jak zmienić środki przekazu w media grzeczne i lojalne wobec rządzących, tak jak zrobiono to z publicznym radiem i telewizją” – powiedział. Jak udokumentował CPJ, rząd skutecznie przejął kontrolę nad mediami publicznymi w ciągu pierwszych czterech lat sprawowania władzy, przekształcając je w maszyny propagandowe, które zwiększyły szanse wyborcze partii, co zostało potwierdzone przez międzynarodowych obserwatorów wyborów.
Witold Głowacki, redaktor Polska Times, która jest wydawana przez Polska Press, powiedział CPJ, że obawia się, iż jego wydawnictwo może być zmuszone do drukowania propagandy w związku z przejęciem Polska Press przez PKN Orlen. “Na razie nasza praca nie uległa zmianie, ale oczywiście jesteśmy pełni obaw, że ten scenariusz może się powtórzyć” – powiedział. Miliony czytelników gazet i portali Polska Press to głównie mieszkańcy wsi; stanowią oni szczególnie ważną grupę wyborców dla PiS. PKN Orlen – który w 2020 roku kupił także większościowe pakiety akcji głównego dystrybutora prasy w kraju – podkreślił w komunikacie, że ekspansja w sektorze mediów wpisuje się w jego długoterminową strategię zwiększania sprzedaży detalicznej.
Krytycy transakcji twierdzą jednak, że motywy polityczne są jasne: przejęcie zostało zaaranżowane przez rekomendowanego przez rząd prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, bliskiego sojusznika lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego i wpisuje się w strategię medialną partii rządzącej. Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy, która reprezentuje interesy gospodarcze polskich wydawców gazet, powiedział w styczniu w Senacie, że transakcja jest równoznaczna ze “niszczeniem segmentu prasy”. Paweł Fąfara, redaktor naczelny Polska Press, po sfinalizowaniu zakupu wydawnictwa wystosował emocjonalny, całostronicowy list do czytelników, w którym przyrzekł, że będzie dalej wierny “niezależnemu, uczciwemu i wolnemu dziennikarstwu”, nawet jeśli “z jakichś powodów” będzie mógł to robić tylko przez “miesiąc, a nawet dzień”.
CPJ przesłał pocztą elektroniczną do polskich władz pytania dotyczące wpływu jaki na wolność słowa będzie miał planowany podatek od reklam oraz wykupienia Polska Press przez PKN Orlen. Anna Pawłowska-Pojawa, dyrektor Centrum Informacyjnego Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, odpowiedziała CPJ, że podatek reklamowy jest wzorowany na działaniach w niektórych innych krajach UE, dodając: “Proponowane rozwiązanie nakłada na media wyłącznie obowiązek fiskalny i jako takie nie prowadzi do ograniczenia ich wolności.” Odnosząc się do transakcji Polska Press powiedziała: “Zmiany własnościowe w mediach są dość częste i nie wpływają na kwestię wolności mediów i wolności słowa, które są zagwarantowane w Konstytucji RP.” Powiedziała, że transakcja została podjęta przez zarząd PKN Orlen, a nie jego właścicieli, do których należy Skarb Państwa jako większościowy akcjonariusz. PKN Orlen nie odpowiedział na pytania CPJ przesłane pocztą elektroniczną.
Podczas misji rozpoznawczej CPJ przeprowadzonej online, wśród dziennikarzy i osób pełniących kierownicze stanowiska w mediach z zagranicznymi właścicielami, wyczuwalne były obawy. Przy czym niektórzy prosili o anonimowość ze względu na napiętą sytuację wokół sytuacji biznesowej zagranicznych właścicieli. Mówili oni, że zakup Polska Press przez PKN Orlen jest sygnałem, że partia rządząca może w przyszłości wykorzystać państwowe spółki do wykupu prywatnych mediów. Obawy te zostały wzmocnione przez doniesienia z listopada, według których, osoby zbliżone do rządu prowadziły rozmowy na temat potencjalnego przejęcia TVN, ważnej stacji komercyjnej, która jest spółką zależną amerykańskiej sieci Discovery Channel. Doniesienia te zostały szybko zdementowane przez TVN i inne podmioty.
Podatek od reklam jako zagrożenie
“To, co widzimy, to repolonizacja w praktyce, sprytny sposób [na nacjonalizację] mediów” – powiedział CPJ jeden z dyrektorów pracujących dla zagranicznej firmy medialnej, prosząc o zachowanie anonimowości. Andrzej Stankiewicz, dziennikarz Onetu, będącego własnością niemiecko-szwajcarskiego wydawcy Ringier Axel Springer, powiedział CPJ, że obawia się o wolność prasy w świetle nadchodzących wyborów. “Krok po kroku, używając różnych metod, będą walczyć z niezależnymi dziennikarzami, aby przygotować się do kolejnych wyborów w 2023 roku i kontrolować tyle mediów, ile mogą” – powiedział o politykach partii rządzącej. Przewiduje on, że będzie więcej takich transakcji jak przejęcie PKN Orlen i że firmy kontrolowane przez państwo będą próbowały manipulować niezależnymi mediami, oferując lukratywne oferty reklamowe w zamian za przychylne materiały dziennikarskie. Wszystko to, plus ogólne osłabienie otoczenia biznesowego dla niezależnych mediów, zmusi ich właścicieli – zagranicznych lub lokalnych – do rozważenia całkowitego opuszczenia polskiego rynku, powiedział.
Krytycy planowanego podatku reklamowego twierdzą, że jest on ważną częścią rządowej strategii osłabiania niezależnych mediów przed wyborami w 2023 roku. Oficjalnie rząd tłumaczy, że podatek pomoże sfinansować polską służbę zdrowia w czasie pandemii poprzez zwiększenie obciążenia finansowego od gigantów internetowych, takich jak Facebook i Google. Prywatni wydawcy twierdzą jednak, że podatek w nieproporcjonalny sposób karze niezależne domy mediowe zarejestrowane w Polsce, dodatkowo w trudnym okresie gospodarczym. W liście otwartym – proteście przeciwko podatkowi, wydawcy oszacowali, że duże międzynarodowe firmy internetowe zapłacą jedynie 50-100 milionów złotych (13-26 milionów dolarów) rocznie, w porównaniu z lokalnymi firmami medialnymi, które zapłacą 800 milionów złotych (206 milionów dolarów) rocznie, co zagraża ich rentowności. Proponowany podatek jest obecnie analizowany przez rząd po protestach w Polsce i krytyce ze strony UE.
Tymczasowy brak decyzji w sprawie podatku rodzi “powód do optymizmu dla dziennikarzy”, powiedział CPJ Bartosz Wieliński, szef działu zagranicznego w Gazecie Wyborczej. Jest on pod wrażeniem masowego protestu mediów 10 lutego, nazywając go bezprecedensowym pokazem solidarności w spolaryzowanym środowisku dziennikarskim w Polsce.
Krzysztof Bobiński, członek zarządu Towarzystwa Dziennikarskiego, niezależnej organizacji dziennikarskiej również uważa, że reakcja na projekt podatku pokazała, iż niezależny sektor prasowy będzie w stanie odeprzeć działania mające go osłabić. “To jest w zasadzie wojna podjazdowa”, powiedział o rosnącej presji rządu na dziennikarzy i o dawaniu odporu podczas takich protestów. “Nie spodziewam się, by linia frontu przesunęła się w jakimkolwiek kierunku” – powiedział CPJ.